środa, 14 maja 2014

jeszcze leci...




.... ale już wyczuwam,że jest blisko.Moja dusza.Wolniej niż ciało się porusza ,stąd to spóźnienie. Poza tym dusze nie uznają ( przynajmniej te mi znane ) prostych ,szerokich i utartych szlaków.Dróg pełnych pędzących samochodów,które do celu prowadzi GPS. Dusze poruszają się swoim rytmem,tempem i szlakiem. Czasem zatrzymują się w pewnych ,bliskich sobie ,miejscach by odpocząć. Nabrać sił .Potem lecą dalej.Do ciała. Do fizyczności i materialności. Wyczuwam,że moja dusza jest juz baaaardzo blisko.W końcu 700 km kilometrów to dla duszy całkiem spory dystans .Do pokonania ma się rozumieć....

środa, 7 maja 2014

"Ja chyba śnię"

Tak ,tak chyba śnię,bo zapomniałam zupełnie napisać o II części snów Bartka  tego co śni na kolorowo i z przygodami.Pierwsza część jego snów i ich konsekwencji   wydał w zeszłym roku BIS ,druga pojawiła się tej wiosny. Są w niej  nowe postacie,jest pewna tajemnica ....

Joasia Wachowiak postawiła przede mną dość trudne zadanie - no bo jak tu narysować taką na przykład pralkę,lodówkę i zmywarkę by wyglądały jak ze snu :-? Wydawało mi się ,że nie dam rady rysowałam,szkicowałam darłam papier -w końcu wyszło takie coś

A tu innne "cosie"
 Iście "freudowski" sen BArtka ;-)

 Taki rodem z Czarnego Lądu
I taki-porannym z ruchem miejskim powiązany
Reszta w książce,. a tutaj trochę więcej. A jeszcze więcej na blogu Joasi Wachowiak 
Gdy wiosną z Warszawy ,przyleciały egzemplarze autorskie czułam taką jakąś zieloną radość,może dlatego ,że było trudniej :-? W końcu to ostatnia książka zilustrowana w Lesie ....





niedziela, 4 maja 2014

kropelka po kropelce

"Pomieszkacie tu jakiś czas,naoglądacie się słońca, pooddychacie tutejszym powietrzem, nawet nie zobaczycie kiedy zaczną się wam wydzielać endorfiny.Tutaj żyje się inaczej"-powiedziała Maćkowi w lutym Pani z banku.Faktycznie.Słońce, powietrze , wszechobecne górskie obłości,

spokój i uśmiechy ludzi sprawiły,że endorfiny zaczęły się wydzielać .Nie jakimś strumieniem ,czy z siłą wodospadu.O,nie nic z tych rzeczy.Spokojnie. Powoli.Kropelka po kropelce zaczęły napełniać nasze komórki.Nawet trudno  ustalić dokładną datę kiedy przestaliśmy się śpieszyć ,kiedy w kolejce do kasy nie rozglądaliśmy się nerwowo czekając jak komuś z tyłu nie spodoba się to,że chłopaki za wolno wykładają zakupy z koszyka na taśmę albo że za długo szukam karty w torebce. Tutaj żyje się inaczej.Jeszcze nie dotarł pośpiech.Czuć wprawdzie czasami oddech zabiegania ,ale nie wpływa on na kontakt z drugim, przypadkowo spotkanym człowiekiem. Dla drugiego, przypadkowo spotkanego człowieka jest uśmiech. Czasami delikatny, czasem szerszy ,czasem taki od ucha do ucha.Ale zawsze jest to uśmiech. I chęć pogadania. Słońce,powietrze,wszechobecne obłości i endorfiny robią swoje.


 Chłopaki też jakoś pozbawili się napięcia. Biegają już po polu ,a nie na dworze ;-) Czasem we dwójkę, czasem z nowymi kolegami.I więcej się uśmiechają. Starszy nawet ostatnio powiedział :"Mamo,wiesz nie zamieniłbym już tego domu i szkoły na żadną inną.Ale ciekawe czy też bym tak mówił, gdyby pierwszego dnia Damian nie pokazał mi całej szkoły i gdyby Pani Agnieszka nie była taka fajna" No ciekawe co by było gdyby nie było tego pierwszego dnia ,drugiego ,trzeciego i następnego?Gdyby endorfiny nie mogły zacząć kapać kropelka po kropelce...... Póki co napełniamy komórki i nabieramy  odległości od tego co za nami.
Chłopaki  na polu ,a ja choćby poprzez wietrzenie  pościeli .

 Bo tu wszyscy ( nawet ksiądz ;-) ) pościele wietrzą .Najczęściej w soboty wygrzewają się w szeroko otwartych oknach lub na balkonach kolory.Mnóstwo kolorów.A ja próbuję sobie wyobrazić co jest po drugiej stronie kolorów, okien i balkonów.
U nas jest tak .
I tak
 


Endorfin kapiących drobnym ciurkiem życzę :-)