Maciek nic nikomu nie mówiąc ,wstał baaardzo wcześnie rano i pojechał na... targ. Po coś do głaskania ma się rozumieć. Mina chłopaków,gdy wstali tacy chorzy i zaspani była warta porannego wstawania i tajemnicy!!!! Maciek przywiózł - 7 kur - jedną czarną ,dwie - złoto-czarne, dwie jarzębatki i dwie "sraczki" . Od razu wszystkie dostały imiona -była Barbara, Dżesika, Lidia,itp. itd.
Zauważyliśmy ,że kurki połączyły się w przyjacielskie pary - jarzębatki oddzielnie , "cyganki" oddzielnie ,"sraczki" też .Tylko czarna została sama . Młodszy od razu stwierdził "Czarnej smutno musimy przywieźć jej przyjaciółkę".
Faktycznie jakaś smutna się zrobiła. Nikt nie lubi być sam, gdy wokół same pary. W sobotę tym razem wszyscy wstaliśmy już nie tak wcześnie rano ,szybkie śniadanie i kierunek - targ. ALe czarnych kurek nie było. Nagle Maciek zauważył coś nietypowego a wokół tego nietypowego dość sporą kolejkę . W tłumie usłyszeliśmy tylko : zielononóżki,zielononózki.... Podeszliśmy bliżej .Faktycznie młode zielononóżki .Każdy z tłumu brał po kilka ,kilkanaście. Gdy przyszła nasza kolej - zostały tylko 4 kurki i kogutki. Widocznie pisane nam były te cztery i kogutek :-) Nasz Starszy Rycerz od jakiegoś czasu siedzi po uszy w historii ,więc oczywiste się wydawało gdy usłyszeliśmy " Czy kogutek może nazywać się Władysław JAgiełło?"
Władysław Jagiełło |
Kogutek nie miał nic przeciwko temu. CZtery kurki też . Za to reszta kurzego towarzystwa miała .Gdy tylko wypuściliśmy zielononóżki do woliery zaczęły się kłótnie i dziobania. Najbardziej w tym dziobaniu zaciekła okazała się Czarna. Naturalnie,więc przemianowana została przez chłopaków na ... Urlika. A chłopakom w głowie zaświtał pomysł ,że to pewnie przygotowania do bitwy pod Grunwaldem . I że jak Władysław trochę podrośnie i zmężnieje to on już tym Krzyżakom ( reszta kur została szybko pozbawiona swych "kobiecych" imion na rzecz krzyżackich i "plemienno-pruskich" ) da do wiwatu.(Dziwnie się stało ,ale nasz czarny Urlik rzeczywiście zginął krótko po 15 lipca -najpierw okulał ,a potem dokończył żywota w paszczy drapieżcy :-( ).
Podczas drzemki następuje pokój |
Władysław i jego żony |
Władysław i Sonka prawie monidło |
Świetna lekcja historii - tylko jak sobie to zorganizować w mieście?
OdpowiedzUsuńoslun - i w mieście z ptasią lekcją historii nie powinno być problemów .A kawki ,gawrony ,sroki :-) ? one to dopiero toczą wojny , wysyłają szpiegów, prowadzą pertraktacje ;-)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam j.
Ale się o tej Twoje Innej bajce cudownie czytało w Zielonym czółnie... Dziękuję, uwielbiam takie przygody z zaczytania.
OdpowiedzUsuńTaki miałam dzięki Wam cudowny dziś poranek, że hohoho
p.s. a kurki, to moje marzenie takie ;)
Maryś ,to ja dziękuję za ten komentarz i cieszę się bardzo ,że mogliśmy się przyczynić do Twojego cudownego ranka . O Zielonym Czółnie obiecuję napisać więcej w następnym poście :-)
OdpowiedzUsuńJesli zaś chodzi o kurki trzymam kciuki,żeby marzenie się spełniło - sama się sobie dziwię jak mogliśmy bez nich żyć ;-)
pozdrawiam popołudniowo j.
wakacyjnie sie z kurami chowałam, a tęsknię za tym jakby to była moja zyciowa konieczność ;)
Usuńto czekam na opowieści o Zielonym CZ ;)
a może to jest życiowa konieczność ;-) ? A post o Zielonym Czólnie,choć krótki akurat w tym czasie "się pisał"
UsuńLubię patrzeć na kury, ale w mieście to niewykonalne. Siostra hoduje "cwergi" takie małe kurki, bardzo odporne i żywotne. A lekcja historii przednia:)
OdpowiedzUsuńMnemosyne -faktycznie miasto kurom jakoś nie służy ;-) Ta lekcja historii to mój podziw nad kreatywnością i brakiem schematów w dziecięcych głowach. I kolejne świadectwo na to ,że dzieci najlepiej uczą się przez zabawę :-)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam słonecznie
O rany :DDDD Ale się ubawiłam!!!:DDD
OdpowiedzUsuńPrzyznam się pokornie, że w całej mej miłości do wszelkiego stworzenia, kury jakoś tak nigdy nie budziły mojej sympatii...
Ale teraz to ja w nich widzę potencjał, inteligencję i ...kawał Polskiej historii:))).
Teraz rozumiem moją Babcię , której wszyscy odradzają -" daj sobie spokój z kurami..." a Babcia i tak swoje...Zawsze kilka kurek musi być!
Poza tym dowód na to jak wspaniale można uczyć dzieci historii!
Julita ,ze mną było dokładnie to samo .Ulegałam stereotypom i jakoś hmmm... lekceważyłam.Moje koleżanki,które miały kury mówiły ,ze to najlepszy "antydepresant" i nie wyobrażają sobie życia bez. teraz wiem ,że to ŚWIĘTE SŁOWA i zgadzam się z TWoją Babcią " kilka kurek MUSI być "
OdpowiedzUsuńA co do nauki. Oprócz historii zaczyna nam się powoli lekcja ... biologii ;-)
pozdrawiam słonecznie WAs i BAbcię oczywiście :-)
j.
:)) Może i ja kiedyś będę miała kilka kurek....
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i SŁONECZNIE Was, Chłopaków oraz Bohaterów Historycznych:))!julita
trzymam kciuki "za te kilka kurek" ;-)
Usuńhehe, bardzo mnie rozbawiło porównanie kur do wojsk walczących pod Grunwaldem, muszę koniecznie powiedzieć o tym mojemu bratu, który jest dyrektorem Muzeum Bitwy pod Grunwaldem i bitwę tę co roku organizuje. Na pewno mu się historia o kurach spodoba!
OdpowiedzUsuńKurki też chciałabym mieć i właśnie zielononóżki.
Nasz Starszy aż oczy OOOgromne zrobił na słowa Brat- Dyrektor Muzeum Bitwy POD GRUNWALDEM . Marzy mu się wyjazd na inscenizację bitwy,ale my w takim tłumnie ,mówiąc delikatnie,dość średnio się czujemy ;-)
UsuńA zielononóżki polecam - inteligente i na dodatek z charakterem ;-)
Potwierdzam, że bez kur, świat jest niepełny :)
OdpowiedzUsuńLekcja historii super!