środa, 25 maja 2011

jak się nie ma co się lubi to ...się to wymyśla

nie będę oryginalna ,jeśli napiszę ,że marzyło mi się "gniazdo na dachu bocianie ". Takie jakie  u Asi i Wojtka :-))) . Małe nadzieje na spełnienia marzenia nawet mieliśmy,zaraz  po "wprowadzce"  do Innej Bajki  zalatywał do nas bociani kawaler. Próbował  siadać na dębie ,ale  boćki wygodne się teraz zrobiły ,koła ,czy choćby czegoś na jego kształt nie było ,więc odpuścił. Maciek próbował nawet trochę roboty za niego zrobić i wyplótł mu z wikliny coś na kształt gniazdowego "fundamentu", na stojącym obok świerku. Ale boćkowi się nie spodobało i nie  został naszym współdomownikiem. Wpadał za to dość często ,ku mojej ogromnej radości wybawił nas z opresji ,zjadł pierwszą żmiję,która rezydowała w pobliskich bzach  . Wymyśliliśmy nawet z chłopakami, na melodię "W moim magicznym domu..."   taką oto zwrotkę:

"bociek zagląda na obiadek ,
choć w trawach żaby i padalce
nie cieszą się z bocianich wpadek
ze strachu obgryzając palce "


dla wyjaśnienia było w dalszej części sprostowanie ;-)

"...żaby, rzec jasna nie padalce,
bo one przecież ich nie mają.
I czasem tylko drżą ze strachu
i szybko ogon odrzucają "

Taaa.... swoją drogą wymyślanie tekstu o własnym domu  pod tę melodię  to fajna  zabawa - polecam  :-))))

Wracając jednak do tematu - za rok pojawił się  nasz ...  Młodszy  Przyszły  Dyrektor Cyrku ( jak sam o sobie teraz mówi ;-)  ) Nikt mnie nie przekona ,że boćki nie przynoszą dzieci ;-)))

Jakiś czas temu zadzwonił telefon z Wdzydzkiego Skansenu ,czy nie chcielibyśmy zrobić do ich sklepiku boćka ??? Maciek zaczął wertować atlasy ptaków , "oswajać i przetwarzać " w myślach temat. Wyszedł na podwórko ,a tu .... bociani model :-))) Jakiś czas  później myśli uległy materializacji ;-)



A że bociek samotnikiem z reguły nie jest ,dość szybko dołączył do niego drugi .Tu razem we Wdzydzkim Skansenie


Jeden z nich tam został  i drugi wrócił z nami i  tak jakoś smutno łypał na nas okiem , że żal nam się  samotnika zrobiło.  Zabraliśmy się ostro do pracy. Podczas ich malowania , orano pole naprzeciwko Innej Bajki i .... zleciało się kilkanaście prawdziwych boćków. Ciekawe ,czy szybując nad nami widziały jak je akurat na zewnątrz malujemy :-)))) ? 


Wszystkie nasze boćki  potrafią machać skrzydła. Te na długich patykach wyglądają  trochę jak kukiełki . Nie ma co ukrywać marzy im się praca w teatrze ;-)))))



A na zakończenie odwiedzająca nas od czasu do czasu   główna inspiracja.Teraz marzy nam się jeż  :-))))))


wtorek, 17 maja 2011

straszek



"Jak strach ma tylko wielkie oczy to nie może być  zły.Może być straszny, przerażający , ale nie zły- pomyślała Rozalka wpatrując się w ogromne oczy ,które łypały na nią zza krzaków.
"A może on też się boi? Bo przecież gdyby był odważny to by się nie chował i nie drżał jak listek na wietrze " - rozmyślała dalej.
" Hej ty tam nie chowaj się  ,bo i tak cię widzę - zawołała w stronę krzaków - no wyjdź ,proszę"
Krzak zaczął drżeć jeszcze bardziej .Dziewczynka  postanowiła zmienić taktykę .
"Cip ,cip,taś ,taś ,kici ,kici, no pokaż się Straszku"- powiedziała łagodnie.
Krzak znowu zatrząsł się cały , a na dodatek ogromne oczy znikły   .Rozalka postanowiła ,że do trzech zawołań sztuka.
"No nie daj się prosić ,wyjdź .Wiesz,że ja się ciebie też boję,bo wszyscy każą mi się ciebie bać .Mówią ,że jesteś duży, groźny, nieznany i nie wiadomo co ci siedzi w głowie."
"Kiedy się boję" - krzak nagle przemówił .
"Wiesz co Straszku mam pomysł ,zamknę oczy ,a ty podejdziesz ,dobrze?"
"Sssssspróbuję się nie bać" - cichutko odpowiedział Straszek.
"No to uwaga ,raz, dwa ,trzy ,zamknięte"- zawołała dziewczynka.
"Idę ,już idę - szepnął Straszek.Miał wielką ochotę przekonać się na własne duże oczy ,czy ta dziewczynka jest rzeczywiście taka straszna jak mówią .Powoli wyszedł z krzaków i stanął przed nią  .Rozalka otworzyła oczy.
"Ktoś kto ma takie duże oczy nie może być straszny"- pomyślał Straszek i uśmiechnął się nieśmiało.




P.S . na łonie natury podejrzały  kury  

poniedziałek, 9 maja 2011

trzy kroki w tyle .....

..... w kilku sprawach jesteśmy ,bo czas wraz z wybuchem zieleni  "pędzi ,przyspiesza i gna coraz prędzej " :-))) Ciągle coś do zrobienia- a to w ogrodzie ,a to w pracowni ,a to w domu wreszcie .
Szykowałam się do posta o wiosennych rytuałach kilka dobrych dni ,a że pogoda jest zwariowana zdjęcia na aktualności zaczęły tracić . Najpierw wybuch lata ,potem powrót zimy ,teraz znowu lato ,czasem nie nadążam.
Ale niezależnie od huśtawki pogodowej wiosna w Innej Bajce  zawitała  na dobre.Pierwszą jej oznaką była przeprowadzka naszego św.Franciszka do "letniej rezydencji" .... w jabłonkowej dziupli :-)))

święty z naszą bernardynką Bubą .Oboje z Lublina

Z Franciszkiem wiąże się też trochę magiczna  historia .Kiedyś, kilka domów wynajmowanych przedtem , przyśniło mi się siedlisko z ze starymi dziuplastymi drzewami. W jednej   z nich stała rzeźba Franciszka właśnie . Towarzyszyło temu bardzo silne przekonanie ,że dom jest nasz . Dlatego później , gdy oglądaliśmy różne domostwa ,  pierwsze co biegłam do ....sadu  :-))) Franciszkowej rzeźby też potem  szukałam. Pięć lat . Okazało się ,że paradoksalnie łatwiej kupić dom ,niż znaleźć świętego . I to takiego ze snu .... Dwa lata temu na ulubionym naszym lubelskim  Jarmarku Jagiellońskim wypatrzyłam go wśród tłumu innych świętych na stoisku rzeźbiarki ludowej Pani Elżbiety Świderek z Kutna .

małe zbliżenie ,ale błękitnych naiwnych oczu i tak nie widać - trzeba je sobie wyobrazić ;-)

W tym roku bardzo chciałabym dokupić Franciszkowi do towarzystwa św.Rocha - ulubionego świętego mojego Dziadka .We dwójkę będzie im raźniej ;-))
Gdy ,oprócz klangoru żurawi niewiele jest oznak nadchodzącej wiosny, Maciek zaczyna zbierać sok brzozowy - to taka bomba witaminowa,która ma  silne działanie oczyszczające i wzmacniające

Kolejnym naszym wiosennym rytuałem jest mniszkobranie .Syrop z mniszka robiliśmy  w zeszłym roku po raz pierwszy i okazał się naszym hitem . Gdy za oknem było  biało ,zimno i zawierucha sok z mniszka ,jak żaden inny  pachniał  pierwszymi listkami i słońcem "malującym" piegi :-))) w tym roku "produkcja" ruszyła na całego .Codziennie w południe zbieramy jeden koszyk .Potem mniszki wędrują na białą kartkę ,żeby wszyscy ich lokatorzy zdążyli opuścić tymczasowe lokum.


      
Potem cytryna , jedno 20 -minutowe  gotowanie .Na drugi dzień cukier i już ponad godzinne odparowywanie .Wszystko po to ,żeby w środku  zimy   poczuć początek  wiosny  


Tak   się cieszę ,gdy spiżarnia już  się zapełnia .Atawizm się we mnie odzywa  :-))))


I tak na koniec jeszcze trochę wybryków natury ;-))







A'propos wybryków -mieliśmy w tym roku bardzo bliskie odwiedziny żmij zygzakowatych. Do tej pory żyły sobie spokojnie na skraju brzozowego lasku ,z dala od domu. Maciek co jakiś czas sprawdzał co towarzystwo porabia. Było spokojnie.

samica z reguły brązowa i większa w swoim naturalnym otoczeniu

stalowy jasny samiec niestety ,na naszym trawniku ,chwilę przed przeprowadzką

A tu w tym roku z powodu zbyt dużych porannych przymrozków pewna samica postanowiła przeprowadzić się do naszego ogrodu .Za nią czterech samczyków z obłędem  i  amorem w oczach :-/  Na szczęście ,odpukać w niemalowane, Maciek wyłapał amatorów miłosnych ogrodowych schadzek   i przeniósł  baaaaaardzo daleko od domu . W miejsce ,gdzie powinno być im dobrze. Mam nadzieję ,że podobnych gości mieć już nie będziemy .Choć jakiś czas temu z okien domu  widzieliśmy wilka .... Ale to już zupełnie inna bajka ;-)

wtorek, 3 maja 2011

pięęęęęknie było,czyli po majówce we Wdzydzach

     Do Skansenu we Wdzydzach jeździmy bez mała od 12 lat i wydawać by się mogło  ,że znamy go jak przysłowiową własną kieszeń. Ale nie , zawsze coś odkrywamy ,znajdujemy nowe detale.  I w tym roku  czekała na nas  niespodzianka ,ale  to  jaka!!!!!
Primo po pierwsze ( jak mówił klasyk ;-) ), nowa ogromna karczma z Rumii ,a dokładniej pisząc jej rekonstrukcja, która jest teraz wejściem na teren muzeum . Primo po drugie, przybyło kilka nowych budynków ,a te "stare" są jakby po liftingu ;-) . Przepięknie dopracowane wnętrza wyglądają jakby ktoś właśnie z nich wyszedł . A   zestawienia  kolorów - prawdziwa  uczta dla oka .Nie mogłam się napatrzeć.Zresztą zobaczcie sami


szafa jak marzenie

 napis na makatce "aniołom swoim każe cię pilnować"

 kredens z głównej izby gburskiej


gburska kuchnia


Miejscem jak ze starych fotografii jest dworek z Luzina - oprócz wystroju "mieszczańskiego" jest tam kilka zakamarków, na widok których mogłam sobie powzdychać i "po-ach-ać" ile tylko dusza zapragnie


dworkowa spiżarnia z boku ....

...i  z rogu


pokój kąpielowy 


suszarnia


kuchnia




Aaaaaach ..... prawda ,że pięknie :-))) ? Na więcej zdjęć nie miałam czasu ,bo ganiałam za chłopakami ,którzy zorganizowali sobie we dworku zabawę w chowanego ;-)

Ale to nie wszystkie atrakcje . Wyremontowano jeden z wiatraków, " pojawił się" kościół protestancki z miejscowości Bożepole Wielkie . Ma błękitne okna !!!!!!
  


 .Nie jest jeszcze udostępniony zwiedzającym,ale  nam udało się wejść:-)))))))) Planowana jest w nim wystawa krzyży i kapliczek . św.Nepomucen  i kilka Bożych Męk już tam jest.






Główną atrakcją majówki było jednak polowanie na czarownicę . Przedstawione z taką pasją , z humorem i fantazją ,że nasze chłopaki wpadły w istny amok ,ja popłakałam się ze śmiechu ,a Maciek też stwierdził ,że dawno się tak nie ubawił :-)))).
Wszyscy występujący przebrani byli w piękne stroje . Nie te ,obrzędowe kaszubskie ,ale tzw. codzienne ,czyli koszule w paski ,kwiatki ,bądź kratę , lniane portki , filcowe kapelusze , fartuchy w biało-niebieską kratę, zapaski .Wszystko w złamanych odcieniach błękitu .Do tego robione na drutach  z różnobarwnych kawałków wełny , kamizelki z drewnianymi guziakami- cudne :-))))  .Mnie przypominało to ubrania z .... "Ani z Zielonego Wzgórza" :-))))
Tylko czarownica była czarno-czerwona .Przemykała między chatami i trzeba było ją złapać . Najpierw wszyscy (, my również  :-))) wzięli w ręce kołatki , dzwonki i inne robiące duuuuuużo hałasu odstraszacze .No i się zaczęło gonienie .Po całym skansenie . Gdy ją wreszcie dopadliśmy ,Kowal ją związał , zaprowadził na "miejsce kary " .Potem musiała wyznać winy, obiecać poprawę,a w ramach pokuty zorganizować zabawy dla dzieciaków .
Nasz 3-latek o usposobieniu Emila ze Smalandii, uczestniczył w całym tym polowaniu trochę z boku . Niby cały zaangażowany w sprawę ,ale czułam ,że w głowa mu "paruje" ;-)) Gdy było już po wszystkim,nagle zdecydowanie  stwierdził " Mamo ,ja jednak będę grzeczny " ;-))))

I na koniec jeszcze nasze majówkowe stoisko. A już dziś zapraszamy 21 maja  do Wdzydz na obrzędowe widowisko  teatralne pt. "Scinanie Kani" .Podobno jeszcze ciekawsze .Więcej szczegółów tutaj :-))))))





i już na taki końcowy koniec dowód ,że Wdzydze nas inspirują :-)))) Napis na obrazku "tu mieszka święty spokój" taaaaa.....






.