poniedziałek, 23 czerwca 2014

czy te oczy mogą kłamać?

Chyba nie.
 Bo po pierwsze są zasłonięte gęstą grzywką
Po drugie naiwność taką jakąś w swojej głębi mają (co widać na załączonym poniżej zdjęciu zwanym do portfela lub paszportu).
A po trzecie? Po trzecie kurze oczy nie kłamią podobno nigdy.
Gdy zobaczyłam Katarzynę na targowicy ( tak, tak targowicy ,bo tu nie targi,a targowice są) w Bieczu musiałam ją mieć. Pojechaliśmy wprawdzie uzupełnić nasze stado zielononóżek ( po ataku lisów i psów przyjechali z nami tylko dwaj "Jagiellonowie" -Władysław i Anna ),ale jak tylko zobaczyłam ją samą w klatce wiedziałam ,że musi trafić na naszą Górkę jak nic :-) Trafiła . Pierwsza nasza czubatka staropolska :-)
Zielononóżek nie było -wprawdzie co niektórzy "obrotni" sprzedawcy próbowali nam wmówić ,że "ta czarna" to też zielonóżka, a te żółte nogi się wybarwią i kolor piór też się zmieni.... taaaa...... Stwierdzimy,że poczekamy ,a na osłodę Katarzynę weźmiemy.A co .
Okazało się,że Katarzyna spełniła moje marzenie - LUBI BYĆ GŁASKANA :-) JAk tylko wychodzę z domu przychodzi majestatycznym krokiem ,staje ( jak kot) obok mnie i czeka aż ją pogłaszczę .Więc głaszczę.Oczywiście,że głaszczę.A i jak na carycę przystało,śpi w domu ( w koszyku na ganku wprawdzie,ale to przecież też  dom ,prawda? ) JAgiellonów natomiast baaardzo fascynuje nasz dom.Lubią zagladać do środka naszego "kurnika" i gdaczą .Pewnie dziwią się dlaczego on taki duży i takie dziwne grzędy w nim są i picie też jakoś dziwacznie "ulokowane".Hmmmm.......

Katarzyna podoba się nie tylko nam. Władysław też zaczął smalić do niej cholewki. Ku zazdrości Anny oczywiście.Była do tego stopnia zła i obrażona,że przeniosła się z zaglądającej do moje pracowni trześni ma śliwkę .W rezultacie czego Władysław musiał spać sam

Po kilku dniach samotne noce zbrzydły mu do tego stopnia,że na bliższe przyglądanie się   Katarzynie pozwala sobie tylko wówczas,gdy Anna znosi jajko


 I to też z bezpiecznej odległości
 Że niby on na nią wcale nie patrzy.

 Że to KAtarzyna za nim chodzi.
 
A jemu to się w ogóle nie podoba.
 A poza tym to oni przecież wcale na siebie nie patrzą.
Czy Anna uwierzyła? Tego nie wiem.Wiem tylko,że wróciła na trześniową gałąź.
A my jutro wybieramy się po raz trzeci ,tym razem do Nowego Żmigrodu, po zielonóżki. Podobno do trzech razy sztuka :-)


10 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko! Ale cudna jestem!!!!!!:DDDDDD Szkoda, że tylko w kurzym wcieleniu :DDDDDD A poza tym, jak na Kobietę, Kurę i Katarzynę, przystało też kocham być głaskania :DDDDDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :-))))) Katarzyno ,a dlaczego tylko w kurzym? Nie ma co się ograniczać!

      Usuń
  3. To nie tak jak myślisz! ONI SIĘ TYLKO PRZYJAŹNIĄ!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E.W.wytłumacz to Annie ;-)
      Jakby tej PRZYJAŹNI było mało ,wczoraj przywieźliśmy ( do kompletu :-? ) 4 młodziutkie zielononóżki trochę "miastowe" ,bo w Nowym Sączu wyklute.Władysław nie odstepuje kurnika na krok.Annie tez nowe koloeżnaki do gusty przypadły.Nie podejrzewałam,że ona taka purystka rasowa jest ....

      Usuń
  4. Nawet jajko nie będzie dowodem na romans :)
    Świetna historia i cudna kurka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no właśnie -wszytko w białych rękawiczkach się odbywa ;-)

      Usuń
  5. Ale historia miłosna kurza! hehe. Bardzo zazdroszczę kur, już tak bardzo bym chciała mieć swoje kurki, na pewno też będą miały piękne imiona!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę ,że Władysław robi skoki na boki ,bo od dłuższego już czasu zauważyliśmy,że są"białym" małżeństwem - nie wiemy dlaczego. A pomyśleć,że iedyś Anna była najbardziej "podziobaną" kurą w stadzie ...
      NAtalia kur Ci z całego serca życzę -obserwowanie ich to lepsze niż jakakolwiek komedia, melodramat, telenowela, a czasami nawet horror....

      Usuń
  6. no i tak... jestem okropna, niefajna i ... niesłowna. Na Peszku mieliśmy się spotkać a ja.... nie wzięłam tego dnia ze sobą telefonu i o! nawet miałam sobie napisać kartkę i chodzić z nią po Nowicy, że "Szukam Pracowni z Innej Bajki" bo tam przecież nie patrzono by na mnie spod oka za taki happening, ale mama w Nowicy zorientowała się, że zostawiła w Wołowcu aparat fotograficzny i temu oto wydarzeniu wszystko niestety zostało podporządkowane. Aparat się nie znalazł. A i Was nie zlokalizowałam. Byliście?

    OdpowiedzUsuń