poniedziałek, 26 listopada 2012

"Uśmiechnięta Planeta i...

 ... i inne czarodziejskie opowieści" Joanny Papuzińskiej  zajmowały mi głowę całe lato. W skład wchodzi 6 opowiadań wydawanych już wcześniej osobno. Teraz Wydawnictwo Literatura postanowiło połączyć je w całość. A ja miałam przyjemność wykonać do nich ilustracje. Praca nad nimi była w pewnym sensie jak  powrót  do dzieciństwa kiedy to wierzyłam ,że taka  Mama Czarodziejka istnieje naprawdę.
Czytając teksty Pani Profesor mam nieodparte wrażenie ,że ocaliła w sobie sporą część dziecka. Bo jak inaczej wytłumaczyć Jej umiejętność patrzenia na zwykłe rzeczy i sytuacje czarodziejskim i pełnym fantazji wzrokiem ? Tak potrafią tylko dzieci.Te małe i te całkiem duże :-)



 


11 komentarzy:

  1. Piękne! W Tobie również fantazji dostatek- tak trzymaj:) A grypina faktycznie jest wszędzie;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki Beata :-) Grypina lubi zatłoczone miejsca ;-)
      pozdrawiam
      jola

      Usuń
  2. Nasza Mama Czarodziejka - to była pierwsza książka wypożyczona przeze mnie w 1 klasie :)) I pomyśleć, że nie mam jej w dziecięcej biblioteczce.
    Ale teraz już wiem, co dzieciom św. Mikołaj przyniesie pod choinkę :)) Ilustracje bardzo wesołe :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję ,ze Obdarowywanym przez Mikołaja będzie to w smak ;-) - opowiadania są naprawdę czarodziejskie
      pozdrawiam ciepło
      j

      Usuń
  3. A ciotki? Gdzie są ciotki? Kocham ciotki :DDDDDDDDDDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu - musze zeskanować - a w ogóle to chyba zrobię następnego posta.Z Ciotkami i rozdawajką ;-)

      Usuń
  4. Otworzyłam Twojego bloga, gdy podbiegła Tosia i powiedziała"ale piękne" i już wiem, co pod drzewkiem dołączy do króliczkowego domku - który od kilku dni Kondzio "buduje" :)
    P.S. Czy w Elemeledudkach będzie coś specjalnego w mikołajki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja pięknie dziekuję za Tosiny komplement :-)
      A co do Elemeledudków-zupełnie nie wiem - po dudkowej przeprowadzce kontakt jakoś nam się urwał ....
      a króliczy domek będzie na pewno takim prezentem, który pamięta się całe życie :-)))

      Usuń
  5. Jak zwykle cudne, zapraszam do mnie po wyróżnienie!

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję - a widzisz - właśnie pisałam komentarz u Ciebie ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Masz tak samo, jak Pani Profesor! Uratowana mała dziewczynka chyba czasami podpowiada w czasie rysowania?
    Śliczne!

    OdpowiedzUsuń