wtorek, 21 czerwca 2011

modelki

Kury fascynowały mnie od początku. To znaczy w dzieciństwie nie zdawałam sobie chyba do końca z tego sprawy. Spędzając czas u Dziadków na Kujawach ,bądź u drugiej Babci na Kaszubach zachwyt wywoływały we mnie małe żółte kurczaki no i oczywiście pyszne jajka. Im stawałam się starsza tym bardziej fascynował mnie świat kur, ich wewnętrzne struktury,podejście do życia , fakt ,że ciągle wyglądały jakby były bardzo oburzone na cały świat.No i te proporcje - mała głowa ,wielki zadek .Ekh... Moja zainteresowanie kurami zaczęło delikatnie  rozkwitać podczas pewnych wakacji w leśniczówce Znajomego,gdy siedząc pewnego dnia przed domem "grupowo" zaobserwowaliśmy ,że kury z leśniczówki zachowują się jakby startowały w zawodach albo na olimpiadzie. Wystarczyło tylko w odpowiednich miejscach narysować bieżnię , zrobić coś na kształt "piaskownicy" do skoku w dal , w miejscu mety wysypać ziarno i już byliśmy świadkami sportowej rozgrywki. Wszyscy bawili się świetnie .Najlepiej chyba kury - dumne,że są w końcu w centrum wydarzeń. Z tego co pamiętam złotą medalistką została kura o egzotycznie brzmiącym imieniu Oliwia...
Moje bardziej już świadome    zainteresowanie kurami rozbudził Maciek ,a właściwie referat ,który musiał napisać na pierwszym roku studiów,bodajże z zoologii .Tytuł brzmiał baaardzo interesująco "Życie seksualne kur" .I co się okazało ,że kurzy świat rządzi się swoimi ściśle określonymi regułami .Że  kury mają swoją hierarchię dziobania, że w stadzie może być praktycznie jeden kogut ,reszta "udaje" kury i mnóstwo innych bardzo ciekawych rzeczy ...

Gdy 14 lat temu zamieszkaliśmy na wsi ,najpierw nie było możliwości technicznych ,aby mieć swoje kurze stadko ,a potem o kurach jakoś zapomniałam. Aż pewnego razu podczas jarmarku w Węgorzewie Znajoma Malarka mieszkająca na wsi i malująca m.in. kury zdziwiła się "Nie masz kur? niemożliwe. To najlepszy antydepresant  i największa radocha w mieszkaniu na wsi" Później "swoje" dołożyły jeszcze inne Znajome Wielbicielki Drobiu i tak w zeszłym roku w Innej Bajce pojawiła się najpierw perliczka Apelonia z rodziną  ( jak nazwali ją chłopaki)






Radość nasza trwała dość krótko - nie wchodząc w szczegóły, małe perliczki straciły życie w paszczy drapieżnika. I Apelonia została sama. Smutno było patrzeć jak snuje się w pojedynkę .Wiadomo stado to stado .Gdy  jakiś czas  póżniej znaleźliśmy w  lokalnej gazecie ogłoszenie "sprzedam małe perliczki" nie zastanawialiśmy się długo  .Zadzwoniliśmy i umówiliśmy się na odbiór kilku perliczątek w kwoką pod .... komisariatem policji . Pan Policjant sprzedający nam drób okazał się ogromnym pasjonatem -rozmowa na temat  kurek  wszelkiej maści oka okazała się być wodą na młyn ;-) Jak fajnie ,że nawet w mundurze można znaleźć człowieka zakręconego na punkcie ptaków domowych.
Gdy przyjechaliśmy do domu wypuściliśmy całe towarzystwo i obserwowaliśmy co się będzie działo.Najpierw z pewną miną wyszła kura ,a za nią małe. Kurę  od razu  chłopaki ochrzcili   Rebeką - baaaardzo do niej to imię pasowało.

Rebeka z miejsca wprowadziła swoje rządy . Przyglądając się naszemu stadku od razu na myśl przyszedł mi skecz z podstawówki "Baba ze wsi ( w tę rolę wcieliła się oczywiście Rebeka ) i Baba z miasta ( tu elegancka i dystyngowana Apelonia pasowała jak ulał ;-). Po czasie jednak Rebeka nabrała troszeczkę perliczej gracji  ,a Apelonia przejęła trochę kurzego podejścia do życia.


I co się jeszcze okazało? Nasze koty zmieniły się PKP - czyli Pomorskie Koty Pasterskie






Niestety ,nawet w bajkach nie zawsze jest pięknie i kolorowo. Małe perliczki nie wytrzymały bardzo deszczowego lata, kilka ataków kani też przyczyniło się do smutnego faktu,że z całego stada została nam Rebeka. Przez tę samotność bardzo się z nami zżyła. Rano już od progu witała nas powitalnym "ko,ko,ko" . Gdy siadałam z kubkiem gorącej kawy na ławeczce ,zaraz przybiegała ,żeby ze mną posiedzieć .  Gdy za długo nie wychodziłam pukała zniecierpliwiona do okna pracowni .
Z wiosną Rebeka wypiękniała .Zrobiła się błyszcząca . Zaczęła znosić jajka .Najchętniej u Maćka w pracowni . No i rządziła całym podwórkiem .Koty uciekały przed nią z daleka ,nasz bokser Bazyl ,który nigdy nie wchodzi z nikim w konflikty, oddał jej  podwórko .Nawet  bernardynka Buba, dotychczasowy kurzy  wróg, pozwalała się Rebece zbliżać do miski ( dodam pustej ) . Niestety, to Rebekę zgubiło. Poczucie siły i władzy przypłaciła życiem. Bardzo nam było smutno. Postanowiliśmy już nie mieć więcej kur. Bo radości dużo ,ale i łez niemało.Na pożegnanie smutków  postanowiłam namalować Apelonię .Niech strzeże naszego domu i zostanie z nami ...

 

Minęło trochę czasu ,najpierw chłopaki zaczęli coś tam przebąkiwać o kurkach . Wkrótce do nich dołączył Maciek .Uległam i ja . I pewnego słonecznego poranka w Innej Bajce pojawiły się .... modelki.

 oto Włoszka o wdzięcznym imieniu Izabella  najbardziej lubiana przez chłopaków


ulubienica Maćka - wiecznie skrzywiona i oburzona Wrona


I moja faworytka Jarzębatka vel Marusia

Na początku leżały tylko i powolnym krokiem" wybiegowym" przechadzały się na swych krzywych nóżkach ,nie przestając się przy tym dotykać  Ot,syndrom klatki. Z dnia na dzień było jednak  coraz lepiej .


Przestały być agresywne ,zaczęły coraz  bardziej się od siebie oddalać . Gdy pierwszy raz opuściły wolierę nie wierzyły chyba własnym oczom ,że świat nie ma ograniczeń .Po dwóch tygodniach zmieniły się nie do poznania. Śpią na wysokim drapaku . To znaczy śpi Wrona z Włoszką ,bo Jarzębatka korzysta z dyskotek ,które odbywają się po sąsiedzku.
 

Ukróciliśmy jednak ten pociąg do rozrywki naciągając na górę woliery siatkę ,bo nasze kury latające się zrobiły .I rozgadane ,że ko.koo ;-)) Jak tylko pojawię się na podwórku zaraz do mnie lecą i nie muszę zaganiać ich do woliery. Po prostu wołam "Mooooodelki,dziewczyny,kurki  chodźcie" i grzecznie idą za mną gęsiego tzn.kurzego ;-)
I znowu  mogę   pić na ganku  poranną herbatę w żeńskim towarzystwie . A i inspiracji nowych pojawiło się co nie miara. Ale o tym innym razem ;-)





10 komentarzy:

  1. Kury urocze:-))))) jak byłam mała to babcia z dziadkiem też mieli kury. Lubiłam z dziadkiem chodzić do kurnika po jajka, a później była smaczna jajecznica na masełku, w sezonie grzybowym z kurkami (grzybkami):-))) co do Rebeki to jest niczym bohaterka książki tylko tam była gęś o cudnym imieniu Celestyna :-))))))
    Z pozdrowieniami Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. No,ale później Celestyna miała swojego Orestesa ,a Rebeka wiodła żywot singla:-) A wiesz ,Basiu,że "Mój dziadek był drzewem czereśniowym" to jedna z moich ukochańszych książek:-)))) ?
    i ja pozdrawiam złocieniowo

    OdpowiedzUsuń
  3. świetna historia, aż żałuję,że nie mogę być hodowcą

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też ją uwielbiam :-)))))))zawsze do niej wracam kiedy jest mi źle i kiedy dopada mnie jakaś chandra. Poprawa nastroju gwarantowana :-))) Lubię bardzo także książki Astrid Lindgren, a czasami mam wrażenie, że mój syn to jest kopia Emila :-))), a moja córcia zaczyna być takim uparciuchem jak Lotta. Teraz wieczorne bajki spędzamy w towarzystwie Renaty Piątkowskiej i opowiadań dla przedszkolaków. Taka można powiedzieć rodzima wersja Mikołajka:-)))))
    Basia

    OdpowiedzUsuń
  5. Oooo to post specjalnie dla mnie? :)
    Kurze charaktery, zachowania, obyczaje, kurzy temperament, kurza osobowość, nadęte kogucie ego i sławetna "kurza twarz" (każda zupełnie inna!) - to mój codzienny "program telewizyjny"! Mam ptaki chowane półdziko, aczkolwiek z obowiązkiem powrotu na noc do kurnika. Jak na razie (tfu tfu) w zębach drapieżnika zginęła tylko liliputka Rudzia.
    Dzięki za ten wpis! Super, że uratowaliście kilka klatkowych biedaków!
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  6. dzięki OLQA :-))))Oj, masz czego żałować ....ale w życiu zdarzają się różne niespodzianki ,więc może kiedyś....;-)

    Basiu - podpisuję się pod Twoim komentarzem obiema "ręcyma " - jedyne co się nie zgadza to córka ;-)))))


    Magda ,ale się cieszę ,że i w Tobie drzemie "kurza dusza" ;-))) Nasze kury też chowają się półdziko . Rebeka w ogóle sama sobie znajdowała miejsca do spania - wolierą gardziła.
    Rano budziła nas kokaniem i była silnym argumentem ,aby nakłonić chłopaków do pójścia spać - bo jak Rebeka już śpi to znaczy,że faktycznie już późno ;-)))
    A Jarzębatka też kocha półdziki stan ,tylko ,że ona jeszcze nieletnia ,więc trochę stosujemy rygor ;-))

    OdpowiedzUsuń
  7. Historie zwierzęce jak z opowiadań Grabowskiego.
    Bardzo je zawsze lubiłam.Fajnie, że patrzysz na otaczający świat w ten sposób. Powinnaś historyjki zapisać i starać się wydać. Dzieci chętnie posłuchają opowieści o kurzych osobowościach i przygodach, byle koniec nie był tak tragiczny, jak Rebeki i Apolonii. Pozdrawiam . Bozena :)

    OdpowiedzUsuń
  8. :-)))Bożena ,dzięki ,ale w pisanie wychodzi mi dość kanciasto. To tylko pochodna malowania :-)
    a opowiadania Grabowskiego działały na moją dziecięcą wówczas wyobraźnię ,oj, działały :-))

    OdpowiedzUsuń
  9. A ten "kurzy" wpis to i dla mnie chyba też. Z moich 5 zielononóżek i 2 "saseksów" został jeden kogut i 4 kurki. Nie skończyły w paszczy drapieżcy, zachorowały i nie dało się im pomóc. Reszta stadka żyje w dzikości, pasą się na pastwisku, owce za nimi czasami ganiają, a czasami przed nimi uciekają. Psy (póki co) są dla nich niegroźne. Mam nadzieję, że tak zostanie. Gorzej z kotami, bo Janek początkowo urządzał na kurki polowania. Bez sukcesów na szczęście. I dalej próbuje czasami.

    Pozdrawiam serdecznie mieszkańców Innej Bajki. Dawno mnie nie było z powodów technicznych.

    Owca Rogata

    OdpowiedzUsuń
  10. no pewnie ,że dla Ciebie, Owieczko Kochana :-)))) Stadko owczo -kurze musi być baaardzo fantazyjne :-)))Kury podrosną to i Janek się opanuje ;-)
    Życzę sobie I Tobie oczywiście ,żeby te problemy techniczne odeszły w końcu w siną dal ....

    OdpowiedzUsuń