Próbuję szukać we wspomnieniach i niewiele znaleźć mogę. Raptem kilka obrazków przykrytych warstwą kurzu i późniejszymi zdarzeniami. Nic to. Ważne,że są. Nawet jeśli ich niewiele-bo tak naprawdę nitkę pomiedzy światem dorosłych a moim wówczas dziecięcym trzymał Dziadek, nie Babcia - to przecież się znalazły i są - A Babcia? Dbała o to by wszystko co do przyziemności jest potrzebne było . Zwyczajnie i codziennie . Dziadek to co innego. Dziadek latał i otwierał nieznane światy. Taaaak ,taak chciałoby się o Dziadku ,ale o Babci postanowiłam wspomnienia ułożyć sobie w głowie.Trudne to....
Co mi po niej zostało ?
-dedykacja w pierwszej samodzielnie przeczytanej książce "UKochanej Joli babcia Krysia" ( to "U" zostało dopisane na drugi dzień ,po przemyśleniu całej sprawy....)
- Smaki - koglu-moglu z kakaem , ciepłego soku z kiszonej kapusty,który podgrzewała mi na kozie w małym wiejskim sklepie ,w którym pracowała i rytuał słodkich ,ciepłych podwieczorków
- Radość z tego ,że nie bawię się w sklep ,ale Babcia pozwala mi NAPRAWDĘ ważyć ,liczyć, wydawać resztę i jej duma ,że sobie dobrze w tym radzę
I jeszcze jej wiara we mnie,że dam sobie radę we wszystkim co mnie w życiu spotka..... Taaaaa....
Dużo i mało mi zostawiła.....
Nigdy nie widziałam jak karmiła gołębie .Nie miała siwych ,długich włosów , takiego uśmiechu i czerwonej torebki ,ale ilekroć staje mi przed oczyma obraz babci to jest on taki. Nie wiem dlaczego właśnie taki zapadł mi w serce? Może to moja babcia gdzieś tam ,głęboko w duszy? A może mi się to tylko wydaje?
-
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą historie domowe. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą historie domowe. Pokaż wszystkie posty
czwartek, 21 stycznia 2016
wtorek, 22 grudnia 2015
"Nic nie zabierze nam szczęścia"
No właśnie. Nic i nikt .Bo ono przecież jest w nas .Atawistycznie zapisane ,a raczej wdrukowane w naszą matrycę.Jak Święta ,zwycięstwo światła nad ciemnością.
I choćby nie wiem jak próbowano nam - z zewnątrz- wciskać,wmawiać kusić ,że szczęście,spokój, ciepło, ukojenie ma wymiar materialny,przyziemny ,reklamowany już od 2 listopada wierzę głęboko,ba,przekonana jestem,że tak absolutnie nie jest.
Nasza matryca nie daje nam zachłysnąć się wszelkim próbom nadania powierzchowności rzeczom naprawdę ważnym.
Lubię ten moment kiedy daje o sobie znać. Jak kompas wskazuje drogę.Jasną i prostą....
Szczęśliwych Świąt Bożego Narodzenia!
P.S. Gwoli wyjaśnienia -ilustracja z ostatniego numeru Świerszczyka do tekstu Ewy Zachary :-)
piątek, 9 października 2015
Zapasy dla oczu
Pracowicie u nas .Jesiennie i pracowicie .
Jesień jeszcze nie zagościła na dobre zaczynamy nią oddychać. Innym powietrzem . Bardziej wilgotnym,kolorowym ,nasyconym pracą ,zapachami i odgłosami naszej wsi,bo gdy wilgotniej w powietrzu -słychać więcej,a widać jakby mniej.
Odkąd mieszkamy z widokiem na Niski wydłużył nam się ciepły czas. Czasem dochodzi do nas myśl,że w innym, bardziej południowym ,kraju mieszkamy .Niby Polska nieduża ,ale to 700 km na południe robi różnicę .Bardzo dużą różnicę. Teraz widzimy jak ta nasza ( była nasza) północ zimna i reumatyczna była. Jak powietrze ciężkie do zachłyśnięcia się wszystkimi pęcherzykami płucnymi .Jak oddychaliśmy tylko do połowy. Ale widocznie potrzebne to było, choćby do tego by nie narzekać z byle powodu,a cieszyć się z tego co jest tu. Z każdego drobiazgu.Nawet najmniejszego....
Lubię jesień.Chyba najbardziej - może dlatego,że właśnie ona uczy mnie cieszyć się z każdej słonecznej chwili ,każdego kolorowego liścia i robić z tej radości i kolorów zapasy na całą zimę?
Grzybów u nas w tym roku brak,ale wczoraj przed zapowiadanymi chłodami zerwaliśmy ostatnie ogródkowe plony. Nie mogę teraz nasycić oczu. Absolutnie nie mogę. Cieszę się więc jak umiem. Nasycam komórki na zapas. Wszystkie.
Otulam mgłami,
pajęczynami , a wieczorami ciepłym kocem ,herbatą z własnoręcznie zebranych ziół i owoców.
I doczekać się nie mogę kiedy Maciek skończy remont ;-) Nie,nie znaczy ,że zbyt powolnie mu to idzie ,ale chciałabym ,aby wszystkie deski poługowane i pociągnięte mydłem już były ... Tak po babsku bym chciała ;-)
Jesień jeszcze nie zagościła na dobre zaczynamy nią oddychać. Innym powietrzem . Bardziej wilgotnym,kolorowym ,nasyconym pracą ,zapachami i odgłosami naszej wsi,bo gdy wilgotniej w powietrzu -słychać więcej,a widać jakby mniej.
Odkąd mieszkamy z widokiem na Niski wydłużył nam się ciepły czas. Czasem dochodzi do nas myśl,że w innym, bardziej południowym ,kraju mieszkamy .Niby Polska nieduża ,ale to 700 km na południe robi różnicę .Bardzo dużą różnicę. Teraz widzimy jak ta nasza ( była nasza) północ zimna i reumatyczna była. Jak powietrze ciężkie do zachłyśnięcia się wszystkimi pęcherzykami płucnymi .Jak oddychaliśmy tylko do połowy. Ale widocznie potrzebne to było, choćby do tego by nie narzekać z byle powodu,a cieszyć się z tego co jest tu. Z każdego drobiazgu.Nawet najmniejszego....
Lubię jesień.Chyba najbardziej - może dlatego,że właśnie ona uczy mnie cieszyć się z każdej słonecznej chwili ,każdego kolorowego liścia i robić z tej radości i kolorów zapasy na całą zimę?
Chłonąć TU i TERAZ. Maksymalnie jak się da.
Grzybów u nas w tym roku brak,ale wczoraj przed zapowiadanymi chłodami zerwaliśmy ostatnie ogródkowe plony. Nie mogę teraz nasycić oczu. Absolutnie nie mogę. Cieszę się więc jak umiem. Nasycam komórki na zapas. Wszystkie.
Otulam mgłami,
pajęczynami , a wieczorami ciepłym kocem ,herbatą z własnoręcznie zebranych ziół i owoców.
I doczekać się nie mogę kiedy Maciek skończy remont ;-) Nie,nie znaczy ,że zbyt powolnie mu to idzie ,ale chciałabym ,aby wszystkie deski poługowane i pociągnięte mydłem już były ... Tak po babsku bym chciała ;-)
środa, 12 sierpnia 2015
Już wiem kto ukradł chłód
Wszystko przez te upały.Nie dają długo spać. Dlatego budzę się rano i obserwuję jak błyskawicznie ,jednym potężnym susem zabiera nam księżyc. A z nim cały nocny chłód ,zapachy i koncerty cykad. Jak potem rozkłada się na niebie i grzeje wszystkie wsie dokoła. Mocno i wypalająco. Cały lipiec i sierpień to robi.Prawie codziennie. Nie chce mu się nawet przymilnie mruczeć,bo i po co ? Na co mu się przymilać?
Tak jest i być musi.Przecież kotu nie da się pewnych rzeczy wyperswadować. Nawet wtedy gdy na imię mu Letni Świt.
Tak jest i być musi.Przecież kotu nie da się pewnych rzeczy wyperswadować. Nawet wtedy gdy na imię mu Letni Świt.
niedziela, 26 lipca 2015
A może to było tak?
Ziemia w naszej wsi jest gliniasta. Gdy sucho- twarda z niej skorupa, ale gdy popada, staje się miękka i lepka. Jak plastelina. Dlatego coraz częściej myślę,że nasza wieś powstała po deszczu . A wyglądało to mniej więcej tak:
No bo jak inaczej można wytłumaczyć skąd wzięły się dookoła nas wszystkie góry, górki, pagórki, wzniesienia ? Dlaczego u nas nie jest płasko jak na stole ?Jak wytłumaczyć ,że prawie wszystko dookoła otula ? I że miękkość, dla tych co na nią wrażliwi ,dość zaraźliwa jest? Jeśli pada naturalnie, jeśli czasem pada....
No bo jak inaczej można wytłumaczyć skąd wzięły się dookoła nas wszystkie góry, górki, pagórki, wzniesienia ? Dlaczego u nas nie jest płasko jak na stole ?Jak wytłumaczyć ,że prawie wszystko dookoła otula ? I że miękkość, dla tych co na nią wrażliwi ,dość zaraźliwa jest? Jeśli pada naturalnie, jeśli czasem pada....
poniedziałek, 6 lipca 2015
11 lipca kierunek Chata nad Wisłokiem
Kiedy cztery, pięć lat temu zaglądałam na bloga Piotra z Chaty nad Wisłokiem w życiu mi wówczas nie śniło się nawet ,że będziemy PRAWIE sąsiadami ( co prawda na dwóch przeciwległych krańcach Niskiego,ale jednak ;-) ). Nie śniło mi się ,że od czasu do czasu będziemy sobie przez WisłokWielki tak po prostu,zwyczajnie przejeżdzać. Że Chatę nad Wisłokiem będziemy ogladać w realu ,a w 2d. Cieszę się,że życie płata takie niespodzianki.Cieszę się,że mieszkamy w Niskim ,i że właściwie nie chce nam się poza Karpaty wyjeżdżać.Wsiąknęliśmy na całego :-)
Kto czyta Chatowego bloga ten już wie co będzie grane.Kto zagląda na ich profil na FB ten wie tym bardziej ,bo tam zdecydowanie więcej aktualności ,kto jeszcze nie słyszał - może się skusi na przyjazd do Chaty nad Wisłokiem na jej otwarcie ? My się skusiliśmy i będziemy :-)))))
Zresztą nie tylko my - będzie ok. 35 stoisk z rękodziełem .Będzie Popielnik , Asia z Herminy z lnianymi dzierganymi ubraniami i cearmika ,dukielski mały browar i dużo,dużo więcej pracowni.
Będzie koncert Angeli Gaber i Trio Hudacy, będzie ognisko wspólne biesiadowanie no i przede wszystkim będą Monika I Piotr i ich piękna Chata nad Wisłokiem - podziwialiśmy w minioną sobotę ile już włożyli serca w przygotowanie wszystkiego .....
Informacje na bieżąco można znaleźć tu . W imieniu Gospodarzy serdecznie zapraszamy !
To co spotkamy się w Chacie nad Wisłokiem? My już nie możemy się doczekać :-)))))
Kto czyta Chatowego bloga ten już wie co będzie grane.Kto zagląda na ich profil na FB ten wie tym bardziej ,bo tam zdecydowanie więcej aktualności ,kto jeszcze nie słyszał - może się skusi na przyjazd do Chaty nad Wisłokiem na jej otwarcie ? My się skusiliśmy i będziemy :-)))))
Zresztą nie tylko my - będzie ok. 35 stoisk z rękodziełem .Będzie Popielnik , Asia z Herminy z lnianymi dzierganymi ubraniami i cearmika ,dukielski mały browar i dużo,dużo więcej pracowni.
Będzie koncert Angeli Gaber i Trio Hudacy, będzie ognisko wspólne biesiadowanie no i przede wszystkim będą Monika I Piotr i ich piękna Chata nad Wisłokiem - podziwialiśmy w minioną sobotę ile już włożyli serca w przygotowanie wszystkiego .....
Informacje na bieżąco można znaleźć tu . W imieniu Gospodarzy serdecznie zapraszamy !
To co spotkamy się w Chacie nad Wisłokiem? My już nie możemy się doczekać :-)))))
czwartek, 11 czerwca 2015
Chmureczka
Proszę nie pytajcie mnie jak ze zwykłej białej chmury powstaje owieczka.Obiecałam, ba!przysięgłam, trzymając przy tym trzy palce na sercu ,że tego sekretu nie zdradzę. Mogę tylko szepnąć cicho,że do tej przemiany potrzebny jest beskidzki wiatr,susząca się na sznurku kolorowa letnia sukienka ,obłoczek i ..... To "i...." to właśnie ta tajemnica, w efekcie której od czasu do czasu widzę jak latają po naszym niebie uśmiechnięte od ucha do ucha owieczki-chmureczki.
Ta w żółtej sukience przylatuje najczęściej. Z daleka słychać jej dźwięczny ,perlisty śmiech.Nawet koty wyciągają wówczas szyje ku niebu i wypatrują Chmureczki. Podskakują przy tym tak śmiesznie,że i ja zaczynam się śmiać .Potem dołącza do naszego śmiechu Maciek,następnie zaspane chłopaki ( jeszcze w piżamach), potem psy ,bażant August II Mocny z żoną Katarzyną , zając Alfred, kilka zaspanych zaskrońców, zapracowani państwo pleszkowie, sikorki ,drozdy, zięby i stado much.Na samym końcu śmieją się koty,bo je śmiechem zarazić najtrudniej.Wiadomo, prawda?Nie wiem czy nasz śmiech słychać na Cieklince.Naprawdę nie wiem. Za każdym razem obiecuję sobie ,że w trakcie jego trwania polecę tam szybciutko i sprawdzę ,ale gdy następuje już ta chwila nie chce mi się latać ,sprawdzać , zastanawiać się , rozmyślać .Chce mi się śmiać.Wspólnie .Z całą naszą górką.
Roześmianego dnia życzymy .Bardzo roześmianego :-)
Ta w żółtej sukience przylatuje najczęściej. Z daleka słychać jej dźwięczny ,perlisty śmiech.Nawet koty wyciągają wówczas szyje ku niebu i wypatrują Chmureczki. Podskakują przy tym tak śmiesznie,że i ja zaczynam się śmiać .Potem dołącza do naszego śmiechu Maciek,następnie zaspane chłopaki ( jeszcze w piżamach), potem psy ,bażant August II Mocny z żoną Katarzyną , zając Alfred, kilka zaspanych zaskrońców, zapracowani państwo pleszkowie, sikorki ,drozdy, zięby i stado much.Na samym końcu śmieją się koty,bo je śmiechem zarazić najtrudniej.Wiadomo, prawda?Nie wiem czy nasz śmiech słychać na Cieklince.Naprawdę nie wiem. Za każdym razem obiecuję sobie ,że w trakcie jego trwania polecę tam szybciutko i sprawdzę ,ale gdy następuje już ta chwila nie chce mi się latać ,sprawdzać , zastanawiać się , rozmyślać .Chce mi się śmiać.Wspólnie .Z całą naszą górką.
Roześmianego dnia życzymy .Bardzo roześmianego :-)
piątek, 8 maja 2015
sąsiad najbliższy...
..... chodził za mną od dni kilku chodził ,chodził i sobie wychodził ... portret.Teraz to on stał się sąsiadem naszym najbliższym. Miał pofrunąć gdzieś w świat ,ale w kuchni się chyba zadomowił i dobrze nam z nim.Chyba zostanie ,ten na zewnątrz do późnej jesieni ,ten w kuchni pewnie na trochę dłużej.
Usadowił się w strategicznym miejscu i ma na wszystko oko.Na chleb,który w końcu (!) po marcowej wizycie u Rogatej Owcy piec w chlebowym zaczęliśmy też :-)
Bałam się,że w domu za gorąco będzie, że długo to potrwa zanim nauczymy się w taki piec obsługiwać ,że to ,że tamto ,a okazało się to wszystko bzdurne zupełnie.Receptura powstała w oparciu o przepis Magdy ze Starej Farmy , rady i porady z naszej wsi ( żeby koniecznie dorzucić siemię lniane i płatki owsiane ,bo " TU ,u nas się tak piecze" ) i nasze poprzednie doświadczenia z Lasu. Po paru próbach chyba nam wyszedł :-) A skórka - chrupiąca i rozpływająca się w ustach - podobno tylko do uzyskania w takim tradycyjnym piecu jest! I co najważniejsze -nawet po tygodniu jest miękki i smaczny.
A że temperatura po wyjęciu chleba jeszcze dość wysoka to można się trochę pobawić
W nowe smaki wiosenne ,bo wiosnę tutaj inaczej się wącha i słyszy.
Przede wszystkim jest czosnek niedźwiedzi
Jak się okazuje nie tylko dla niedźwiedzi .
Puszą się trześnie i tarniny
I mgły snują nad ranem
Ale żurawi i zapachu wilgoci brak. Widać nie można mieć wszystkiego .I dobrze.Niech dla innych starczy :-)
Usadowił się w strategicznym miejscu i ma na wszystko oko.Na chleb,który w końcu (!) po marcowej wizycie u Rogatej Owcy piec w chlebowym zaczęliśmy też :-)
Bałam się,że w domu za gorąco będzie, że długo to potrwa zanim nauczymy się w taki piec obsługiwać ,że to ,że tamto ,a okazało się to wszystko bzdurne zupełnie.Receptura powstała w oparciu o przepis Magdy ze Starej Farmy , rady i porady z naszej wsi ( żeby koniecznie dorzucić siemię lniane i płatki owsiane ,bo " TU ,u nas się tak piecze" ) i nasze poprzednie doświadczenia z Lasu. Po paru próbach chyba nam wyszedł :-) A skórka - chrupiąca i rozpływająca się w ustach - podobno tylko do uzyskania w takim tradycyjnym piecu jest! I co najważniejsze -nawet po tygodniu jest miękki i smaczny.
A że temperatura po wyjęciu chleba jeszcze dość wysoka to można się trochę pobawić
W nowe smaki wiosenne ,bo wiosnę tutaj inaczej się wącha i słyszy.
Przede wszystkim jest czosnek niedźwiedzi
Jak się okazuje nie tylko dla niedźwiedzi .
Puszą się trześnie i tarniny
I mgły snują nad ranem
Ale żurawi i zapachu wilgoci brak. Widać nie można mieć wszystkiego .I dobrze.Niech dla innych starczy :-)
piątek, 3 kwietnia 2015
Radosnego rozplątywania.....
...życzymy Wam ,bo pogoda za oknem ewidentnie wskazuje na to,że coś się poplątało.Zniknęły wszystkie świeże zielenie , żółcienie,róże i fiolety. Znów monochromatycznie świat wygląda.I tak jak w Boże Narodzenie okna na oścież trzeba było otwierać i marzenia o Wigilii gotowanej na ogniu z powodu grudniowej wiosny odkładać ,tak teraz kwietniowa zima spowodowała,że Serce - wraz z chlebowym piecem :-))) - pracuje sobie cieplutko i śniadanie Wielkanocne na ogniu gotowane będzie.Chyba ,że coś się rozplącze......
Radosnego Świętowania!
czwartek, 12 marca 2015
Serce
Trudno jest sfotografować Serce,bo ono tego po prostu nie lubi.
-Ja do ogrzania, gotowania, pieczenia, robienia nastroju ,wypędzania chorób i złych lich, do czarowania i opieki nad wami jestem ,a nie do pstrykania i pokazywania wymiarze 2d - mamrocze Serce ,gdy naginam się i wyginam na wszystkie strony ,aby pokazać je w całej okazałości.
Nici z tego- wymiar 2d za płaski ,za zwyczajny, dla Serca ,które zupełnie w innym wymiarze funkcjonuje.Dlatego to zdjęcie to tylko marna próba pokazania Serca Naszego Domu.
Nie umiem sfotografować wszechogarniającego ciepła, zupełnie niezwykłego zapachu potraw,radości jaką nam daje i marzeń ,które spełnia.
Bo marzenia o Sercu Domu mieliśmy już wcześniej .W Lesie było to ,niestety, niemożliwe - za ciasno na Serce.Za mało przestrzeni.Musiała wystarczyć Namiastka .
I wystarczała,choć nie miała tyle mocy,energii i siły by czarować i chronić cały dom.
Serce to wszystko ma.Jest nowe,zdrowe i silne.
To stare,które służyło pierwszym gospodarzom ( wszyscy w naszej wsi do dziś wspominają jakie to Pani Janka smakowitości piekła i gotowała ,i z jaką radością to robiła-"Niebo w gębie na górce bywało!")- niestety nie mam zdjęcia tego nieba i tej radości.Pozostaje wyobraźnia ;-)
Jest za to zdjęcie kuchni gospodarzy drugich
Po tym jak zostaliśmy gospodarzami trzecimi ( do trzech razy sztuka ,mam nadzieję!) próbowaliśmy ratować staruszka. Na marne.Pochorował się jednak i schorowany odszedł do krainy wspomnień.Ustąpił miejsca nowemu,a nowe dostało od starego w prezencie wszystkie drzwiczki.Posłużą jeszcze,posłużą....
Nowe Serce jest już z nami ponad pół roku i choć miało być inne ,bardziej surowe ,kamienno-gliniane ,pojawiło się takie i teraz nie zamieniłabym go na żadne inne.
I starszego ,tryskającego dobrą energią i humorem Pana Zduna,który przy okazji budowy Serca zrobił nam "test małżeński" też.Nie mieliśmy oczywiście pojęcia ,że zadając z pozoru niewinne pytania najpierw jednemu z nas ,potem drugiemu testował naszą zgodność i pójście na kompromis.
"Proszę szanownej pani - powiedział zaraz na samiutkim początku- buduję piece od kilkudziesięciu lat, uczyłem się tego od ojca, a on uczył od swego i powiem pani szanownej jedno ,pieca w domu ,gdzie nie ma zgodności małżeńskiej stawiać nie będę! Szkoda na to mojego czasu.Taki piec działać nie będzie i już!".
Nasz działa.Aż sama się czasami dziwię,że aż tak.Pan Zdun z przekonaniem skwitował:
"Zrobiłem go tak,że posłuży wam sto lat!" I jak tu nie wierzyć w karpacką magię i czary kiedy ma się takie Serce?
-Ja do ogrzania, gotowania, pieczenia, robienia nastroju ,wypędzania chorób i złych lich, do czarowania i opieki nad wami jestem ,a nie do pstrykania i pokazywania wymiarze 2d - mamrocze Serce ,gdy naginam się i wyginam na wszystkie strony ,aby pokazać je w całej okazałości.
Nici z tego- wymiar 2d za płaski ,za zwyczajny, dla Serca ,które zupełnie w innym wymiarze funkcjonuje.Dlatego to zdjęcie to tylko marna próba pokazania Serca Naszego Domu.
Nie umiem sfotografować wszechogarniającego ciepła, zupełnie niezwykłego zapachu potraw,radości jaką nam daje i marzeń ,które spełnia.
Bo marzenia o Sercu Domu mieliśmy już wcześniej .W Lesie było to ,niestety, niemożliwe - za ciasno na Serce.Za mało przestrzeni.Musiała wystarczyć Namiastka .
Serce to wszystko ma.Jest nowe,zdrowe i silne.
To stare,które służyło pierwszym gospodarzom ( wszyscy w naszej wsi do dziś wspominają jakie to Pani Janka smakowitości piekła i gotowała ,i z jaką radością to robiła-"Niebo w gębie na górce bywało!")- niestety nie mam zdjęcia tego nieba i tej radości.Pozostaje wyobraźnia ;-)
Jest za to zdjęcie kuchni gospodarzy drugich
Po tym jak zostaliśmy gospodarzami trzecimi ( do trzech razy sztuka ,mam nadzieję!) próbowaliśmy ratować staruszka. Na marne.Pochorował się jednak i schorowany odszedł do krainy wspomnień.Ustąpił miejsca nowemu,a nowe dostało od starego w prezencie wszystkie drzwiczki.Posłużą jeszcze,posłużą....
Nowe Serce jest już z nami ponad pół roku i choć miało być inne ,bardziej surowe ,kamienno-gliniane ,pojawiło się takie i teraz nie zamieniłabym go na żadne inne.
I starszego ,tryskającego dobrą energią i humorem Pana Zduna,który przy okazji budowy Serca zrobił nam "test małżeński" też.Nie mieliśmy oczywiście pojęcia ,że zadając z pozoru niewinne pytania najpierw jednemu z nas ,potem drugiemu testował naszą zgodność i pójście na kompromis.
"Proszę szanownej pani - powiedział zaraz na samiutkim początku- buduję piece od kilkudziesięciu lat, uczyłem się tego od ojca, a on uczył od swego i powiem pani szanownej jedno ,pieca w domu ,gdzie nie ma zgodności małżeńskiej stawiać nie będę! Szkoda na to mojego czasu.Taki piec działać nie będzie i już!".
Nasz działa.Aż sama się czasami dziwię,że aż tak.Pan Zdun z przekonaniem skwitował:
"Zrobiłem go tak,że posłuży wam sto lat!" I jak tu nie wierzyć w karpacką magię i czary kiedy ma się takie Serce?
wtorek, 23 grudnia 2014
Wszyskiego Dobrego....
... słyszę,gdy wychodzę z poczty.Wszystkiego Dobrego słyszę w aptece ( tu pada jeszcze dodatek w postaci życzeń zdrowotnych) .Wszystkiego Dobrego słyszę w spożywczym ,na ulicy i przez telefon.Od znajomych bliższych,trochę dalszych, dalszych i zupełnie nieznajomych.Od ludzi znanych dłużej, długo i krótko zupełnie.Do życzeń dołączony jest uśmiech.Trochę szerszy,niż ten na co dzień.
Choć mieszkamy tu niecały rok czuję się u siebie.Czuję,że jestem stąd.Że jestem tu i teraz.Nie wyobrażam sobie spędzić te Święta w innym miejscu , z innym widokiem ( choć trochę śniegu, nie powiem, by się przydało). I zdrowia pewnie więcej też ,bo i u nas ospa się próbuje posiedzieć trochę dłużej ....
A zatem WSZYSTKIEGO DOBREGO wszystkim znanym bardziej i znanym mniej.WSZYSTKIEGO DOBREGO tym zupełnie nieznanym.Niech się Wam darzy!
poniedziałek, 1 grudnia 2014
Nad moją wsią....
... księżyc- dla tych, co na niego nie czekają- pojawia się dość niepostrzeżenie. Jakby znienacka.Ciężko uchwycić ten moment ,gdy się na niego nie czeka.
Ale to nie jest tak,że wszyscy w mojej wsi w nosie mają nadejście księżyca .O,nie! Są tacy co czekają i już na długo przed jego przyjściem słyszą kroki.Ciche, rytmiczne,nieśpieszne. Chcą zdążyć jeszcze przed nim, nie drażnić go blaskiem sztucznego światła,dlatego pomiędzy dniem a nocą kładą się spać .Ze spokojem i poczuciem dobrze przeżytego dnia.
Są i tacy,którzy przestępując z nogi na nogę mamroczą coś cicho pod nosem - wierząc głęboko ,iż dzięki tym zaklęciom i rytuałom on pojawi się wcześniej.I będzie świecił dłużej.Codziennie go wypatrują, odczuwając lekki dreszczyk niepokoju- czy aby przyjdzie i dziś na pewno ,czy nie pobłądzi w górach-chmurach?Czy trafi nad Cieklinkę?Czy coś go po drodze nie zatrzyma?Czy nie zapatrzy się na Kornuty albo Magurę? Nie posiedzi dłużej nad Nowicą,Radocyną, Izbami?
Są i tacy,którzy najchętniej nie widzieliby go w ogóle nad naszą wsią - po co, na co nam taki przeżytek? Księżyc? - my mamy prąd,postęp, cywilizację! Kiedy tylko nam się spodoba możemy oświetlić całą naszą wieś ,całe Pogórze i cały Niski jeszcze ładniej ,mocniej i codziennie tak samo.Możemy sterować światłem,a nie czekać łaskawie,aż zjawi się zdani na jego łaskę i niełaskę.Zdani na zachmurzenia i deszcze.
A ja lubię ten moment,gdy dzień zamienia się z nocą... Gdy podchodząc do okna, jakby ukradkiem przyglądam się mojej wsi.I widzę to co chcę widzieć .Niewiele więcej i niewiele mniej... Jaka ona piękna ta moja wieś!Jaka piękna....
wtorek, 18 listopada 2014
chyba idzie ....
...zimno i śnieg. Czuć to w powietrzu. W zachowaniu kotów też. Koniec wylegiwaniem się na polu. Koniec z chrapaniem pod lipą lub na ławce z widokiem na Niski.Koniec z tarzaniem się w trawie i kocimiętce. Koniec z futrem pachnącym słońcem.Przynajmniej na jakiś czas. Dlatego tego typu tabliczka w domu pojawić się musiała.Przynajmniej u nas jest teraz jak najbardziej na miejscu.Na chłód i śnieg chyba będzie w sam raz.
Żeby goście mieli świadomość,że tu się śpi czekając rzecz jasna na wiosnę ;-)
I oburzając się,że taki człowiek to nic z tego, jak ciężka to praca, nie rozumie.Ni w ząb nie rozumie.środa, 29 października 2014
Ja też tak chciałam mysleć
"Mamo,myślałem,że Anna i Władysław są nieśmiertelni. To znaczy myślałem,że oni normalnie umrą ze starości,a nie w walce."- powiedział w niedzielę Rycerz Starszy.
Też tak chciałam . Chciałam myśleć,że nieśmiertelność Anna i Władysław w sobie noszą.Że tyle różnych ataków i na północy, i tu na południu przeżyli ,że starość i śmierć ze starości jest im pisana. Że tak by było sprawiedliwie i w porządku.Że to mogłoby tłumaczyć poprzednie kurze śmierci.Z braku doświadczenia.Zbyt wielkiej naiwności.Z głupoty.....
Tak..... Dużo w tym mojej winy.Bo naciskałam,że za zimno i za deszczowo na spanie na drzewach.Że nie mogę spać, gdy one tam mokną na bezlistnych gałęziach.Że lepiej pozanosić je do kurnika będzie.Że tam sucho,ciepło i..... niebezpiecznie jak się okazało.Człowiek to jednak dziwne stworzenie. Myśli ,że wie lepiej,a nie powinien mieszać się w zwierzęcość ,uczłowieczać zwierzęcości i chęci powrotu do natury.
Życie na wsi uczy pokory....
Teraz nasze kury latają gdzieś hen wysoko.Bo CHYBA chciały latać bardzo.Albo mi się znowu wydawało...
A ja patrzę na zdjęci i myślę ,że nieśmiertelność jednak w nich była.Przecież po niewielu kurach zostają wspomnienia i zdjęcia.Po niewielu....
Subskrybuj:
Posty (Atom)