Tak,mieszkamy ciągle "za siedmioma gminami , za siedmioma drogami", ale już nie na uboczu XXI wieku. Współczesność w swej najmniej oczekiwanej formie próbowała osadzić się w naszym ogrodzie. Wyraźnym protestem zdołaliśmy jedynie przenieść działania pod płot i pobliską drogę.
Przyglądaliśmy się więc ludziom pracującym 7 dni w tygodniu i 360 dni w roku,za przyzwoleniem najwyższych organów państwa i instytutów naukowych.Oczywiście rozmawialiśmy i z każdą przybywającą ekipą musieliśmy wyraźnie określać granice, gdyż raz wywalczony kompromis, mógł się zmienić na naszą niekorzyść.
Nawiązując do bajek - czuliśmy się jak małe koziołki, którym mama zakazała wpuszczać obcych do domu, gdzie zakradał się przebrany wilk. Pierwszy z wilków pojawił się zimą.Samochód zakopał gdzieś w lesie i zmarznięty, przemoczony brnął przez śnieg. Wyglądał biednie i zupełnie niegroźnie, więc zaprosiliśmy do środka , poczęstowaliśmy gorącą kawą, odwieźliśmy do drogi. A że i wilk ma w sobie coś ludzkiego, to powiedział nam, iż w tych badaniach naukowych to tak naprawdę chodzi o gaz łupkowy i pieniądze. Wiosną zebraliśmy informacje ,z których niezbicie wynikało ,że wilk jest wilkiem . Wycofaliśmy się z umowy.
Cieszyliśmy się ciepłem lata i zapomnieliśmy o całej sprawie.Naiwnie myśląc ,że mamy to za sobą. Z pierwszymi dniami szkoły okazało się,że kolejny wilk usadowił się u naszej sołtyski, gdzie z mocy urzędu mieliśmy się pojawić i wyrazić zgodę. Ten był bardziej przebiegły i po naszej odmowie postanowił wedrzeć się siłą do naszej bajki.
Zaczęliśmy się bronić, szukać wsparcia. Niestety, droga gminna biegnąca środkiem Innej Bajki umożliwiła przeprowadzenie "badań". Monstrualne pojazdy, wyły, warczały, trzęsły.
Trzęsła się ziemia i nasz dom, psy piszczały, kury szukały schronienia, a kot Bolek uciekł.My też nie mogliśmy tego wytrzymać - wyjechaliśmy do sąsiedniej wsi przeczekać najazd. Dom, mimo iż staruszek, przetrwał.Bolek wrócił po tygodniu . A my od teraz jesteśmy pewni - XXI wiek w takiej formie nam nie odpowiada.
Wilka prawdziwego spotkaliśmy i obserwowaliśmy kiedyś z podwórka. Było to dostojne spotkanie.