piątek, 28 września 2012

Na uboczu...


Tak,mieszkamy ciągle  "za siedmioma gminami , za siedmioma drogami", ale już nie na uboczu XXI wieku. Współczesność w swej najmniej oczekiwanej formie próbowała osadzić się w naszym ogrodzie. Wyraźnym protestem zdołaliśmy jedynie przenieść działania pod płot i pobliską drogę.

 





 Przyglądaliśmy  się więc ludziom pracującym 7 dni w tygodniu i 360 dni w roku,za przyzwoleniem najwyższych organów państwa i instytutów naukowych.Oczywiście rozmawialiśmy i z każdą przybywającą  ekipą  musieliśmy wyraźnie określać granice, gdyż raz wywalczony kompromis, mógł się zmienić na naszą niekorzyść.
 Nawiązując do bajek  - czuliśmy się jak małe koziołki, którym mama zakazała wpuszczać obcych do domu, gdzie zakradał się przebrany wilk. Pierwszy z wilków pojawił się zimą.Samochód zakopał gdzieś w lesie i zmarznięty, przemoczony brnął przez śnieg. Wyglądał biednie i zupełnie niegroźnie, więc zaprosiliśmy do środka , poczęstowaliśmy gorącą kawą, odwieźliśmy do drogi. A że i wilk ma w sobie coś ludzkiego, to powiedział nam, iż w tych badaniach naukowych to tak naprawdę chodzi o gaz łupkowy i pieniądze. Wiosną zebraliśmy  informacje ,z których niezbicie wynikało ,że  wilk jest wilkiem . Wycofaliśmy się z umowy.
Cieszyliśmy się ciepłem lata i zapomnieliśmy o całej sprawie.Naiwnie myśląc ,że mamy to za sobą. Z pierwszymi dniami szkoły okazało się,że kolejny  wilk  usadowił się u naszej sołtyski, gdzie z mocy urzędu mieliśmy się pojawić i  wyrazić zgodę. Ten był bardziej przebiegły i po naszej  odmowie  postanowił wedrzeć się siłą do naszej bajki.
 

Zaczęliśmy się bronić, szukać wsparcia. Niestety, droga gminna biegnąca środkiem Innej Bajki umożliwiła przeprowadzenie "badań". Monstrualne pojazdy, wyły, warczały, trzęsły.







Trzęsła się ziemia i nasz dom, psy piszczały, kury szukały schronienia, a kot Bolek uciekł.My też nie mogliśmy tego wytrzymać - wyjechaliśmy do sąsiedniej wsi przeczekać najazd. Dom, mimo iż staruszek, przetrwał.Bolek wrócił po tygodniu . A my od teraz jesteśmy pewni -  XXI wiek w takiej formie nam nie odpowiada.




Wilka prawdziwego spotkaliśmy i obserwowaliśmy kiedyś z podwórka. Było to dostojne spotkanie.

piątek, 21 września 2012

nad i ponad



Trudno przypomnieć sobie kto pierwszy wypowiedział zaklęcie.Ważne ,że wszyscy uwierzyli w jego moc.Zamknęli oczy i czekali.Aż słowa nabiorą mocy. Upłynęła jedna chwila ,za nią druga i trzecia. Nagle wszyscy poczuli jak robią się mali coraz mniejsi . Oparli się wygodnie na stronach książki i polecieli .Daleko, daleko nad i ponad ....... Nikt z nich dziś nie pamięta tytułu tej książki .Ale czy to ma jakieś znaczenie?  Wiele  książek ma w sobie taką moc.Wystarczy uwierzyć .

niedziela, 16 września 2012

z ser(c)em

Z majowej wyprawy do Rogatej Owcy wróciliśmy nie tylko z Ronją i spokojem, Beata nauczyła mnie robić sery. Bardzo Jej za to dziękuję . To niesamowicie archetypowa praca. Taka ,która drzemie głęboko w każdej z  nas  ( podobnie jak pieczenie chleba) .Jak pisze na swoim blogu Beata do sera trzeba podchodzić z miłością. To taki mały rytuał ,który wymaga spokoju, wyłączności i skupienia . Ser jest kapryśny .Każdy z nich wychodzi inny.Niby mleko od tej samej krowy ,ale.... No właśnie to ale  decyduje o smaku ,konsystencji ,zapachu......Cały czas uczę się i eksperymentuję z dodatkami i czasem dojrzewania. Do tej pory najsmaczniejszy jest chyba ser z kozieradką.
Od maja jemy własne sery ,twarogi ,masło .Pijemy ( psy ,koty i kury też ) serwatkę i maślankę .
Ostatnio moja fryzjerka zapytała jakie witaminy,suplementy diety , odżywki i kosmetyki  do  stosuję ,bo długo nie widziała tak zdrowych włosów :-) Tak ,proste ,nieudziwnione  rzeczy są najlepsze ......








   Gdyby ktoś dawno temu powiedział mi ,że będę sama piec chleby na zakwasie , ciasta, robić sery ,masła itp.itd. popukałabym się znacząco w czoło. Ja? Piec ? Gotować ? Nigdy w życiu ...
Czas zmienia sposób patrzenia na wiele rzeczy. Zapachy mojego rodzinnego domu to niedzielny "kuch" i pastowana podłoga. Chciałabym  ,aby nasze chłopaki też miały zapachy swojego dzieciństwa. Nie wiem co zapamiętają najbardziej i najmilej ( zapach serów chyba nie ;-) )  ,ale póki mogę "wkładam" im do zapachowych szufladek - zapach dróżdżówki ,świeżego chleba, właśnoręcznie robionego masła ( póki co nie przepadają ;-)  ) .MAciek dorzuca zapach świeżo zerwanych własnych malin ,jabłek, poziomek ,śliwek ....Las - zapach mchu  i porannej rosy .Łąki - zapachy mgieł i ciszy .Ciekawe co przetrwa na dnach ich szufladek?






środa, 12 września 2012

po trosze

 Dziś za oknem  jesiennie. Powoli ,jak w wierszu Doroty Gellner, "odlatują moje sukienki  do ciepłych krajów".

ilustracja do wiersza Doroty Gellner "Jesień" wyd.Nowa Era
Ale zostają wspomnienia.Ciepłe i nasycone kolorami. Moszczą się w głowie bardziej w formie obrazów niż słów.Zajmują wygodne miejsce i czekają.














Na następne lato...